#opowiadanie #rozdział #gangsta #broń #Kaspian #myśli #własna twórczość #Kaspian #Cath #Catherina #dom
-Cath! Chodź na dół. Mamy gościa.
Od czasu wejscia do pokoju zdazylam sie wierzchnio ogarnąć. Załozyłam białą koszulkę i jeansowe shorty. Umyłam twarz i związałam moje włosy w kucyk.
Kolejny raz tego dnia przejrzalam sie w lustrze.
"Wujek będzie zadowolony"-pomyślałam i ruszyłam na dół.
Nie uśmiechało mi się spotykanie z moim przyszłym-niechcianym-mężem.
Spokojnym krokiem weszłam do kuchni. Przy stole siedział wuj z mężczyzną odwróconym do mnie tyłem.
-O!Cath jesteś przedstawiam ci Kaspiana.
Mężczyzna podniósł się z drewnianego stołka i odwrócił w moją stronę.
-Cześć,jestem Kaspian.
To zabrzmiało równie głupio gdyby powiedział:"Cześć,będę twoim mężem"
Spojrzałam w jego oczy miał czekoladowe tęczówki w których tańczyły iskierki. Z niewielkiej dzielącej nas odległości dostrzegłam, że jego wargi są bladoróżowe. Na jego twarzy widoczna była opalenizna, co świadczyło o tym,że większość czasu spędzał na świeżym powietrzu. Jego brązowa czupryna była w lekkim nieładzie który idealnie pasował do jego twarzy. Na sobie miał białą koszulę i ciemne jeansy.
Bronsvill nie należało do dużych,rozrywkowych miast. Każdy turysta mógł tu znaleźć kilka restauracji,klubów i jeden bar. Następnym co można tu było znaleźć były lasy i łąki. Zero atrakcji pprócz co tygodniowych wyścigów, w których ja brałam udział od czterech lat i których sponsorem był moj przyszły "mężulek".
-Kochanie usiądź. Omuwimy zaraz wszystkie szczegóły waszego ślubu.
-Co?!-wykrzyknęłam.
Nie do wiary. Nie znam tego całego Kaspiana a oni chcą już ustalać datę i inne nie ważne sprawy powiązane z jakimś niewypalonym pomysłem ślubu.
-No musimy ustalić datę naszego ślubu skarbie.-kolejny raz głos zabrał brunet. Spojrzałam na niego. Gdyby wzrok potrafił zabijać..."Skarbie?Ja dam temu,temu typkowi!"
Zauważyłam na stole lampkę z niedokończonym winem sięgającym połowy szkła. Podeszłam do stołu, chwyciłam kieliszek i wylałam jego zawartość na białą koszulę bruneta. Jego wzrok ciskał we mnie gromami. Uśmiechnęłam się łobuzersko i wybiegłam z kuchni, przecinając salon i wybiegając na taras. Przeskoczyłam niewielki murek i wylądowałam miękko na ziemi. Ruszyłam w stronę garażu oddalonego od domu o kilkanaście metrów. Już widziałam zarys budynku, gdy z impetem zostałam powalona na ziemię. Niedawno skoszona trawa łaskotała moje odkryte nogi i ręce.
Ktośz mocno nalegał abym się odwróciła więc jakoś mimo nieodpowiadającej mi swobodzie ruchów udało mi się położyć sie na plecach.
Zaśmiałam się bezgłośnie i zaczęłam wierzgać nogami. Brunet złapał moje kolana rękoma przy czym uniemożliwiając mi kontyuowanie mojej "obrony".
-Słuchaj!-krzyknął, a mnie serce stanęło.-Koszulę Ci jakoś przebaczę. Uznam to za zwykły wypadek, ale w zamian ty dziś zamieszkasz u mnie. Jeśli nie pójdzie po mojej myśli użyję siły-powiedział i ze szczerym rozbawieniem na twarzy patrzył mi prosto w oczy.
"Idiota, d*pek, kretyn, świr, głąb kapuściany, burak, debil, głupek, ignorant,"-słowa same nasuwały mi się na język, ale świadomie je powstrzymywałam, milcząc.
-Jaka jest twoja odpowiedź?-zapytał z błyskiem w oku.
-Nigdy w życiu!-wykrzyknęłam mu prosto w twarz.-Nie możesz iścić sobie do mnie żadnych praw!
Czekoladowooki podniósł się i znów pochylił się nade mną, abym po chwili zwisała z jego ramienia głową skierowaną na jego plecy.
-Kretyn. Kompletny idiota.
-Gadasz sama z sobą, czy jak?-zapytał z ironią.
Umilkłam.
Nie pozwolę temu kretynowi iścić sobie do mnie jakichkolwiek praw. Nie pozwolę nikomu rządzić moim poukładanym do tej pory życiem. Ten facet będzie musiał zapłacić za popełniony przed chwilą błąd.
Ten rozdział jakoś mi się podoba *_*
Czy imię Kaspian nie jest zbyt polskie? (Blagam o pomoc)
† *2-Znamię* †
-Cath! Chodź na dół. Mamy gościa.
Od czasu wejscia do pokoju zdazylam sie wierzchnio ogarnąć. Załozyłam białą koszulkę i jeansowe shorty. Umyłam twarz i związałam moje włosy w kucyk.
Kolejny raz tego dnia przejrzalam sie w lustrze.
"Wujek będzie zadowolony"-pomyślałam i ruszyłam na dół.
Nie uśmiechało mi się spotykanie z moim przyszłym-niechcianym-mężem.
Spokojnym krokiem weszłam do kuchni. Przy stole siedział wuj z mężczyzną odwróconym do mnie tyłem.
-O!Cath jesteś przedstawiam ci Kaspiana.
Mężczyzna podniósł się z drewnianego stołka i odwrócił w moją stronę.
-Cześć,jestem Kaspian.
To zabrzmiało równie głupio gdyby powiedział:"Cześć,będę twoim mężem"
Spojrzałam w jego oczy miał czekoladowe tęczówki w których tańczyły iskierki. Z niewielkiej dzielącej nas odległości dostrzegłam, że jego wargi są bladoróżowe. Na jego twarzy widoczna była opalenizna, co świadczyło o tym,że większość czasu spędzał na świeżym powietrzu. Jego brązowa czupryna była w lekkim nieładzie który idealnie pasował do jego twarzy. Na sobie miał białą koszulę i ciemne jeansy.
“Zaraz,zaraz. Ja znam ten ryj. Tylko skąd?"- w mojej głowie zaczęły pojawiać sie przerózne obrazy. "No tak! To on jest sponsorem wszyskich wyścigów motorowych w Bronsvill.”
Bronsvill nie należało do dużych,rozrywkowych miast. Każdy turysta mógł tu znaleźć kilka restauracji,klubów i jeden bar. Następnym co można tu było znaleźć były lasy i łąki. Zero atrakcji pprócz co tygodniowych wyścigów, w których ja brałam udział od czterech lat i których sponsorem był moj przyszły "mężulek".
-Kochanie usiądź. Omuwimy zaraz wszystkie szczegóły waszego ślubu.
-Co?!-wykrzyknęłam.
Nie do wiary. Nie znam tego całego Kaspiana a oni chcą już ustalać datę i inne nie ważne sprawy powiązane z jakimś niewypalonym pomysłem ślubu.
-No musimy ustalić datę naszego ślubu skarbie.-kolejny raz głos zabrał brunet. Spojrzałam na niego. Gdyby wzrok potrafił zabijać..."Skarbie?Ja dam temu,temu typkowi!"
Zauważyłam na stole lampkę z niedokończonym winem sięgającym połowy szkła. Podeszłam do stołu, chwyciłam kieliszek i wylałam jego zawartość na białą koszulę bruneta. Jego wzrok ciskał we mnie gromami. Uśmiechnęłam się łobuzersko i wybiegłam z kuchni, przecinając salon i wybiegając na taras. Przeskoczyłam niewielki murek i wylądowałam miękko na ziemi. Ruszyłam w stronę garażu oddalonego od domu o kilkanaście metrów. Już widziałam zarys budynku, gdy z impetem zostałam powalona na ziemię. Niedawno skoszona trawa łaskotała moje odkryte nogi i ręce.
Ktośz mocno nalegał abym się odwróciła więc jakoś mimo nieodpowiadającej mi swobodzie ruchów udało mi się położyć sie na plecach.
“Zgadnijcie kto siedział na moim brzuchu okrakiem?”
“Pan Plama”
Zaśmiałam się bezgłośnie i zaczęłam wierzgać nogami. Brunet złapał moje kolana rękoma przy czym uniemożliwiając mi kontyuowanie mojej "obrony".
-Słuchaj!-krzyknął, a mnie serce stanęło.-Koszulę Ci jakoś przebaczę. Uznam to za zwykły wypadek, ale w zamian ty dziś zamieszkasz u mnie. Jeśli nie pójdzie po mojej myśli użyję siły-powiedział i ze szczerym rozbawieniem na twarzy patrzył mi prosto w oczy.
"Idiota, d*pek, kretyn, świr, głąb kapuściany, burak, debil, głupek, ignorant,"-słowa same nasuwały mi się na język, ale świadomie je powstrzymywałam, milcząc.
-Jaka jest twoja odpowiedź?-zapytał z błyskiem w oku.
-Nigdy w życiu!-wykrzyknęłam mu prosto w twarz.-Nie możesz iścić sobie do mnie żadnych praw!
Czekoladowooki podniósł się i znów pochylił się nade mną, abym po chwili zwisała z jego ramienia głową skierowaną na jego plecy.
-Kretyn. Kompletny idiota.
-Gadasz sama z sobą, czy jak?-zapytał z ironią.
Umilkłam.
Nie pozwolę temu kretynowi iścić sobie do mnie jakichkolwiek praw. Nie pozwolę nikomu rządzić moim poukładanym do tej pory życiem. Ten facet będzie musiał zapłacić za popełniony przed chwilą błąd.
Ten rozdział jakoś mi się podoba *_*
Czy imię Kaspian nie jest zbyt polskie? (Blagam o pomoc)
† *2-Znamię* †