Z okazji Walentynek Xythai miał miauuuuuu dzisiaj stres i ścisk.
Przewracałem materac na/w łóżku. I gdy go postawiłem do pionu, rozejrzałem się wokół, i pchnąłem paluszkiem
aby się przewrócił.
I się przewrócił.
A spod materaca wydostał się jakiś dźwięk. Dziwny dźwięk (może to te wyjące duchy e mszy Natanka? - nie)
To był dźwięk czegoś żywego. I materac jakoś tak się wybrzuszył w jednym miejscu.
To Xythai tam, cholera mała, buszował i został sprasowany materacem.
Więc szybciutko podniosłem materac i zakochany wariat
wyszedł spod niego.
Ale się przeraziłem.
Ale widzę, że nie miauczy, dalej się bawi z walę cię Xylia, nie ucieka. Więc jest OK.
Te małe cholery.
Kiedyś Xylię przycisnął składając sofę - małpa wlazła do środka i gdy wsunąłem sofę w ramę to tylko zobaczyłem jak spod sofy wystaje piękny,puchaty ogonek
Gorzej niż dzieci
