Dziś opiszę wam magiczny Flohmarkt – czyli pchli targ na którym znaleźć możemy najróżniejsze skarbki i skarbuchy.
Jest to teren niesamowitych i przyjemnych odkryć. Nazwać go mogę światem handlu skarbami znalezionymi na strychu, muzycznymi rarytasami, gadżetami, pracami artystycznymi jak również światem przedmiotów, których zastosowanie na zawsze pozostanie zagadką Znajdziemy wszystko - poczynając od starej porcelany, uzupełnieniu domowej biblioteczki o nowe pozycje - kończąc na dokładnym ( sztućce, żyrandole, lustra – nie sposób wszystkiego wymienić) wyposażeniu domu.
Większość rzeczy ulokowana zostaje na stolikach, pozostałe leżą obok na ziemi bądź dywanikach i czekają na swoje drugie życie.
Na „Flohu” spotkać możemy każdego – od typowych cwaniaczków którzy niekoniecznie przyszli tu coś kupić, po koneserów sztuki, znawców sztuki – można zakupić za kilka euro porcelanę wartą kilka tysięcy. (trzeba się znać)
Nie wypada się nie targować. Prawie zawsze zjedziemy wtedy coś z ceny.
Ja na ostatnim „Flohu” w Linz (parking Spar’a) zakupiłam sobie kilka doniczek o bardzo ciekawej kolorystyce i wzorach, skórzaną torebkę i kilka książek.
Impreza zaczyna się od około 4 (wtedy przychodzą koneserzy i wykupują bezcenne skarby za kilka eurasków) i trwa do około 11.