Jeżdżę pociągami co miesiąc już od prawie dwóch lat i wydaje mi się, że powinnam wiedzieć, czy szykują się jakieś zmiany, nowości, cokolwiek. Okazuje się, że nie. Wchodzę grzecznie do pociągu, znajduję wolne miejsce i siadam. Jestem zadowolona, aż nagle słyszę, jak wszystkie osoby szukają swoich miejscówek. Podwyższone ciśnienie, nie wiem, o co chodzi i błagam, by nikt mnie z mojego miejsca nie wyrzucił. Piszę do O., bo tylko na nim można polegać, i okazuje się, ze od marca każdy bilet jest z określonym miejscem w pociągu. Patrzę na swój i myślę sobie: "zajebiście". Miałam szczęście, że w wagon dobry trafiłam i z pomocą miłego pana znalazłam swoje miejsce. Nie rozumiem, po kiego ktoś to coś wymyślił. Nie dość, że się zestresowałam, to musiałam "wyrzucić" z mojego miejsca pewną panią. No ludzie...
A teraz jestem w domu i biorę się za referat z prawa cywilnego, bo aż mnie szlag trafia, gdy mam siedzieć i nic nie robić. To nie te czasy, gdy człowiek lubił się obijać. Teraz radość sprawia nauka, zatapianie się w przepisy prawne czy jakakolwiek forma pracy, niekoniecznie umysłowej.
A teraz jestem w domu i biorę się za referat z prawa cywilnego, bo aż mnie szlag trafia, gdy mam siedzieć i nic nie robić. To nie te czasy, gdy człowiek lubił się obijać. Teraz radość sprawia nauka, zatapianie się w przepisy prawne czy jakakolwiek forma pracy, niekoniecznie umysłowej.