Hejka! Prolog nowego opowiadania już jest! Teraz coś innego, ale myślę, że też będzie fajne ^^
*Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!*
___________________________________________________________________________________________________
Szedłem przez las pełen opadłych liści, które traciły swój świeży, barwny kolor. Słońce już dawno schowało się za gołymi i strasznymi gałęziami drzew. Las wydawał się inny, gdy patrzyłem na niego oczami wilka. Jako zwierzę powinienem oglądać wszystko przez czarno - białe okulary, jednak nie jestem nim do końca. Na ogół chodziłem w szkłach, teraz są mi niepotrzebne, mój nowy super wzrok jest dla mnie darem. Moje łapy muskały suche źdźbła trawy. Słyszałem wszystko wyraźnie, każdy ruch małej wiewiórki, każdy szelest i nawet odgłos upadającego żołędzia był mi znany. Głód i chęć zabijania są dla mnie gorsze niż myślałem. Oni ostrzegali mnie przed tym, mówili, że to niebezpieczne, że to przekleństwo, choć muszą z tym żyć, tak jak teraz i ja. Dlaczego to zrobiłem? Chciałem być lepszy, nie należałem do grupki sportowców, którzy przebierają w dziewczynach, chodzą na imprezy i pakują na siłce. Byłem normalny, wręcz za normalny. Nosiłem okulary, ale tylko wieczorami, w dzień miałem na sobie soczewki, przynajmniej tak wmawiałem mojej matce. Gdy stałem się... zwierzęciem, nie potrzebowałem szkieł, widziałem idealnie, a nawet lepiej. Mój ojciec nie ma nic przeciw, wyjechał ze swoją kochanką jakieś pięć lat temu. Zostawił nas samych, byłem wtedy cholernie na niego zły, ale nie mogłem nic zrobić. To stało się nagle, spakował swoje rzeczy, a potem powiedział mi, że musi jechać. Myślałem, że wróci do kolacji, jak zawsze, ale gdy się nie zjawił zacząłem się niepokoić. Mijały tygodnie, aż matka dostała papier od ojca, że chce rozwodu. Płakała po nocach, krzyczała do okna, jakby tata miał ją usłyszeć, że niema jej opuszczać, a mnie niszczyło się coraz więcej par słuchawek.
Mam już siedemnaście lat, za rok skończę szkołę, potem studia i praca, już teraz pomagam w sklepie u mojego wujka Kevina.
Rozmyślałem nad swoim życiem, oglądałem pusty dom przede mną, który stoi na odludziu podobno już kilka dobrych lat. Nie wiem czy to prawda, zacząłem tu przychodzić rok temu, więc nie mam pewności. Nagle usłyszałem klakson samochodu, krzyk mężczyzny i chichot dziewczyny. Wyłoniła się zza domu i weszła na podwórko. Szybko schowałem się za drzewem, przestraszony, że mnie zauważy. Czarnowłosa młoda kobieta, może rok młodsza ode mnie usiadła na środku podwórka i zaczęła rysować w swoim skórzanym notatniku. Nie zważając na jej rysunki, dokładnie przyjrzałem się przybyszce. Jej włosy były koloru nieba podczas pełni, oczy zielone, kocie. Nie mam nic do kotów, sam mam jednego w domu, z którym nie za dobrze się dogaduję.
Dziewczyna oddychała spokojnie, dziwiło mnie, że umie coś zobaczyć w tych ciemnościach, fakt księżyc był prawie w pełni, jeszcze tylko dwa dni i będę znów człowiekiem. Przemieniam się pięć dni przed nowiem, dla mnie to strasznie mało, a dla moich zwierzęcych przyjaciół to całe wieki. Jeszcze nie wiem o co im chodzi, ale pewnie za kilkanaście lat zrozumiem. Gdy znów spojrzałem na nieznajomą w ogródku już jej nie było. Stary, opuszczony dom znów zaczyna tętnić życiem. Chciałem się uśmiechnąć, ale dziwny kształt szczęki nie pozwala mi na to. W wyniku ukazują się moje białe zęby.
*Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!* *Czytajcie i komentujcie!*
___________________________________________________________________________________________________
Szedłem przez las pełen opadłych liści, które traciły swój świeży, barwny kolor. Słońce już dawno schowało się za gołymi i strasznymi gałęziami drzew. Las wydawał się inny, gdy patrzyłem na niego oczami wilka. Jako zwierzę powinienem oglądać wszystko przez czarno - białe okulary, jednak nie jestem nim do końca. Na ogół chodziłem w szkłach, teraz są mi niepotrzebne, mój nowy super wzrok jest dla mnie darem. Moje łapy muskały suche źdźbła trawy. Słyszałem wszystko wyraźnie, każdy ruch małej wiewiórki, każdy szelest i nawet odgłos upadającego żołędzia był mi znany. Głód i chęć zabijania są dla mnie gorsze niż myślałem. Oni ostrzegali mnie przed tym, mówili, że to niebezpieczne, że to przekleństwo, choć muszą z tym żyć, tak jak teraz i ja. Dlaczego to zrobiłem? Chciałem być lepszy, nie należałem do grupki sportowców, którzy przebierają w dziewczynach, chodzą na imprezy i pakują na siłce. Byłem normalny, wręcz za normalny. Nosiłem okulary, ale tylko wieczorami, w dzień miałem na sobie soczewki, przynajmniej tak wmawiałem mojej matce. Gdy stałem się... zwierzęciem, nie potrzebowałem szkieł, widziałem idealnie, a nawet lepiej. Mój ojciec nie ma nic przeciw, wyjechał ze swoją kochanką jakieś pięć lat temu. Zostawił nas samych, byłem wtedy cholernie na niego zły, ale nie mogłem nic zrobić. To stało się nagle, spakował swoje rzeczy, a potem powiedział mi, że musi jechać. Myślałem, że wróci do kolacji, jak zawsze, ale gdy się nie zjawił zacząłem się niepokoić. Mijały tygodnie, aż matka dostała papier od ojca, że chce rozwodu. Płakała po nocach, krzyczała do okna, jakby tata miał ją usłyszeć, że niema jej opuszczać, a mnie niszczyło się coraz więcej par słuchawek.
Mam już siedemnaście lat, za rok skończę szkołę, potem studia i praca, już teraz pomagam w sklepie u mojego wujka Kevina.
Rozmyślałem nad swoim życiem, oglądałem pusty dom przede mną, który stoi na odludziu podobno już kilka dobrych lat. Nie wiem czy to prawda, zacząłem tu przychodzić rok temu, więc nie mam pewności. Nagle usłyszałem klakson samochodu, krzyk mężczyzny i chichot dziewczyny. Wyłoniła się zza domu i weszła na podwórko. Szybko schowałem się za drzewem, przestraszony, że mnie zauważy. Czarnowłosa młoda kobieta, może rok młodsza ode mnie usiadła na środku podwórka i zaczęła rysować w swoim skórzanym notatniku. Nie zważając na jej rysunki, dokładnie przyjrzałem się przybyszce. Jej włosy były koloru nieba podczas pełni, oczy zielone, kocie. Nie mam nic do kotów, sam mam jednego w domu, z którym nie za dobrze się dogaduję.
Dziewczyna oddychała spokojnie, dziwiło mnie, że umie coś zobaczyć w tych ciemnościach, fakt księżyc był prawie w pełni, jeszcze tylko dwa dni i będę znów człowiekiem. Przemieniam się pięć dni przed nowiem, dla mnie to strasznie mało, a dla moich zwierzęcych przyjaciół to całe wieki. Jeszcze nie wiem o co im chodzi, ale pewnie za kilkanaście lat zrozumiem. Gdy znów spojrzałem na nieznajomą w ogródku już jej nie było. Stary, opuszczony dom znów zaczyna tętnić życiem. Chciałem się uśmiechnąć, ale dziwny kształt szczęki nie pozwala mi na to. W wyniku ukazują się moje białe zęby.