Kupiłam piłkę koszykową. Nike. Za 10€. Zaszłam do SportsDirect, bo jest tam niedrogo.
Była trochę miękka, poprosiłam, żeby trochę dopompowali. Ekspedientka zapytała swoją koleżankę czy ma na to czas.. Tak się teraz zastanawiam, gdyby ta nie miała czasu to co? Odesłaliby mnie ze sflaczałą piłką czy sama by tyłek ruszyła i mi ją napompowała?
Kupiłam ją, żeby wkurzać Włocha, który zajmuje mieszkanie pode mną. On ma terakotę na podłodze i ciągle ciąga krzesłami i nietylko. To taki robi straszny hałas! Ten dźwięk przyprawia mnie o ciarki! Zaszłam do niego jak już wiedziałam na 100%, że to on, ale małpiszon nie otworzył mi drzwi! Przesuwałam krzesła z wielkim ambarasem, chodziłam w szpilkach po mieszkaniu, chociaż wolę boso chodzić i ogólnie być cichą oraz spokojną sąsiadką, ale on mi na to nie pozwala. Chciałam z nim pogadać, ale jak skoro nawet nie raczy jaśnie pan drzwi otworzyć, dlatego kupiłam piłkę i już wczoraj sobie nią trochę grałam w mieszkaniu. Dzisiaj było trochę spokoju, ale palant jeden znowu zaczyna. Straszny jest! Co robić, co robić?
Wieczorem wyskoczyłam do Carrefoura, bo potrzebne mi były nowe zatyczki do uszu i wkład na owady, poza tym nie miałam co robić. Około 20 minutowy spacer do sklepu i potem znowu 20 minut do domu - gratis fitness, który mi jest bardzo potrzebny. Szczęka do podłogi mi opadła jak stanęłam wczoraj na wagę - przybyło mi około 4kg!
Zakupy robiłam z podręcznym skanerem, czyli chodzisz z aparatem po sklepie i sama skanujesz i wrzucasz do torby artykuły, nie wiem czy dotarł już do Polski ten system. Bradzo przydatny moim zdaniem, zwłaszcza dla mnie, mam na oku kwotę, którą będę musiała zapłacić przy kasie. Wczoraj tez ten skaner bardzo się przydał. Zatyczki na pólce miały cenę 6,79€, a na skanerze pokazało cenę 9,29€.. Odszukałam ekspedientkę na sklepie i zapytałam czy tak powinno być, w głowie kotłowały mi się myśli jak będę z nią się kłóciła etc. Ale kłótni nie było. Zawołała swoją koleżankę i bez żadnego problemu zapłaciłam 6,79€, bo tak tez powinno być. Ich wina, a nie moja, że taka, a nie inna cena była na półce. Muszą mi sprzedać za cenę podaną na sklepie, a nie jak na komputerze mają. Nie robiłabym z tego problemu, gdyby cena na półce była wyższa niż ta na skanerze. Szczerze mówiąc nawet bym się ucieszyła i zadowolona wyszła z zakupami ze sklepu.
Na półce z przecenionymi artykułami znalazłam ten zapach do elektronicznego odświeżacza powietrza. Dawno nie używałam tego aparatu, bo wkłady do niego są strasznie drogie moim zdaniem. Jak już kupuję nowy odświeżacz to patrzę, który wkład jest najtańszy i zazwyczaj staram się je kupować w promocjach. Zapłaciłam za niego 4,31€. Zawiera 19ml płynu o zapachu "letniego deszczu i porannej rosy" - bardzo poetycka nazwa, i teraz widzę, że przecieka. oraz filter, nie chce mi się w tej chwili czytać do czego on służy.. Chyba muszę zużyć go jako pierwszy - w tej chwili używam tego małego, z czujnikiem ruchu, w kształacie kamienia, o zapachu jaśminu i drzewa sandałowca.
Była trochę miękka, poprosiłam, żeby trochę dopompowali. Ekspedientka zapytała swoją koleżankę czy ma na to czas.. Tak się teraz zastanawiam, gdyby ta nie miała czasu to co? Odesłaliby mnie ze sflaczałą piłką czy sama by tyłek ruszyła i mi ją napompowała?
Kupiłam ją, żeby wkurzać Włocha, który zajmuje mieszkanie pode mną. On ma terakotę na podłodze i ciągle ciąga krzesłami i nietylko. To taki robi straszny hałas! Ten dźwięk przyprawia mnie o ciarki! Zaszłam do niego jak już wiedziałam na 100%, że to on, ale małpiszon nie otworzył mi drzwi! Przesuwałam krzesła z wielkim ambarasem, chodziłam w szpilkach po mieszkaniu, chociaż wolę boso chodzić i ogólnie być cichą oraz spokojną sąsiadką, ale on mi na to nie pozwala. Chciałam z nim pogadać, ale jak skoro nawet nie raczy jaśnie pan drzwi otworzyć, dlatego kupiłam piłkę i już wczoraj sobie nią trochę grałam w mieszkaniu. Dzisiaj było trochę spokoju, ale palant jeden znowu zaczyna. Straszny jest! Co robić, co robić?
Wieczorem wyskoczyłam do Carrefoura, bo potrzebne mi były nowe zatyczki do uszu i wkład na owady, poza tym nie miałam co robić. Około 20 minutowy spacer do sklepu i potem znowu 20 minut do domu - gratis fitness, który mi jest bardzo potrzebny. Szczęka do podłogi mi opadła jak stanęłam wczoraj na wagę - przybyło mi około 4kg!
Zakupy robiłam z podręcznym skanerem, czyli chodzisz z aparatem po sklepie i sama skanujesz i wrzucasz do torby artykuły, nie wiem czy dotarł już do Polski ten system. Bradzo przydatny moim zdaniem, zwłaszcza dla mnie, mam na oku kwotę, którą będę musiała zapłacić przy kasie. Wczoraj tez ten skaner bardzo się przydał. Zatyczki na pólce miały cenę 6,79€, a na skanerze pokazało cenę 9,29€.. Odszukałam ekspedientkę na sklepie i zapytałam czy tak powinno być, w głowie kotłowały mi się myśli jak będę z nią się kłóciła etc. Ale kłótni nie było. Zawołała swoją koleżankę i bez żadnego problemu zapłaciłam 6,79€, bo tak tez powinno być. Ich wina, a nie moja, że taka, a nie inna cena była na półce. Muszą mi sprzedać za cenę podaną na sklepie, a nie jak na komputerze mają. Nie robiłabym z tego problemu, gdyby cena na półce była wyższa niż ta na skanerze. Szczerze mówiąc nawet bym się ucieszyła i zadowolona wyszła z zakupami ze sklepu.
Na półce z przecenionymi artykułami znalazłam ten zapach do elektronicznego odświeżacza powietrza. Dawno nie używałam tego aparatu, bo wkłady do niego są strasznie drogie moim zdaniem. Jak już kupuję nowy odświeżacz to patrzę, który wkład jest najtańszy i zazwyczaj staram się je kupować w promocjach. Zapłaciłam za niego 4,31€. Zawiera 19ml płynu o zapachu "letniego deszczu i porannej rosy" - bardzo poetycka nazwa, i teraz widzę, że przecieka. oraz filter, nie chce mi się w tej chwili czytać do czego on służy.. Chyba muszę zużyć go jako pierwszy - w tej chwili używam tego małego, z czujnikiem ruchu, w kształacie kamienia, o zapachu jaśminu i drzewa sandałowca.