Czuję się tak strasznie depresyjnie. Tak strasznie.
Dzisiaj impreza pożegnalna koleżanki z pracy. Założyłam kieckę, umalowałam się... teraz siedzę i płaczę. Nie mam siły, by się zmusić do pójścia tam, rozmawiania, uśmiechania się, tańczenia.
O 4 w nocy mam autobus do Wrocławia. Jadę do domu. U mojego taty było wczoraj pogotowie. Nikt nie podnosi słuchawki telefonu. Martwię się.
No i jeszcze Kwas ma urodziny. Trzydzieste. Wyjątkowe. Muszę być twarda. W gruncie rzeczy dla niego właśnie, jest starszy, ale to ja zawsze byłam tą silniejszą.
No ale trzeba myśleć o pozytywach. Gdzieś tam są.
Dzisiaj impreza pożegnalna koleżanki z pracy. Założyłam kieckę, umalowałam się... teraz siedzę i płaczę. Nie mam siły, by się zmusić do pójścia tam, rozmawiania, uśmiechania się, tańczenia.
O 4 w nocy mam autobus do Wrocławia. Jadę do domu. U mojego taty było wczoraj pogotowie. Nikt nie podnosi słuchawki telefonu. Martwię się.
No i jeszcze Kwas ma urodziny. Trzydzieste. Wyjątkowe. Muszę być twarda. W gruncie rzeczy dla niego właśnie, jest starszy, ale to ja zawsze byłam tą silniejszą.
No ale trzeba myśleć o pozytywach. Gdzieś tam są.